Śpiewanie na karaoke może pomóc ci pokonać kompleksy, ból po stracie najbliższej osoby i pozbierać się po nieudanym związku.
Anna, 34 lata, pracownica agencji reklamowej:
Ja i karaoke to naprawdę śmieszna historia. Także trochę traumatyczna, ale jak patrzę na to co było dwa lata temu to śmieję się sama z siebie. Kojarzysz te historie o współuzależnionych od facetów? O kobietach? Tych bitych, z kompleksami, które nie mogą się uwolnić od swojego „misia”?Poznałam go mając 29 lat. Dużo piliśmy, braliśmy narkotyków, chodziliśmy po klubach. On w końcu z roboty wyleciał i zrobiło się gorzej. Mnie mało by nie wyrzucili bo byłam wiecznie na kacu albo na zjeździe.
No ale w końcu się rozstaliśmy. I było to strasznie bolesne. Ja sama, biedna, ale co ja ci będę mówić dalej (śmiech). Mój najlepszy przyjaciel zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Nie wychodziłam z domu, kursowałam dom praca-dom. Maciek, przyjaciel gej, pewnego dnia wyciągnął mnie jakimś cudem na karaoke. I wiesz co? Pijana zaśpiewałam!
Śpiewałam Behind Blue Eyes w wersji Limp Bizkit. Tak bardzo o mnie ta piosenka, bo na zewnątrz wszystko w porządku, ale wewnątrz topiłam się we własnym szambie. Idę po piosence do palarnii, trochę się popłakałam, bo ja się w sumie łatwo wzruszam. Podeszli do mnie jacyś dziwni ludzie i przez dwa lata, uwierz, nikt nie obsypał mnie tyloma komplementami, że wykonanie może i nie perfekcyjne ale poruszające. Mówili mi, że
jestem ładne.
Nikt nie dał mi tyle poweru przez te dwa lata! Nikt. I wiesz, że to był początek zmian. Po kilku takich wieczorach nabrałam ciut więcej odwagi do ludzi, zaczęłam się uśmiechać, czułam się ładna i doceniona. Zapisałam się na terapię uzależnień, poczułam że mogę, wiesz, tak w końcu być sobą! To co mi dało karaoke to odwagę do tego, żeby zmierzyć się z własnymi emocjami, bo przez wiele lat od nich uciekałam.
Leczenie przez karaoke
Jest rok 1998. Naukowcy z Instytutu Zaburzeń Umysłowych w Hong Kongu postanawiają przeprowadzić eksperyment dotyczący wpływu karaoke na rehabilitację pacjentów z zaburzeniami. Eksperyment trwał sześć tygodni i wzięło w nim udział kilkunastu pacjentów cierpiących na schizofrenie z podobnym zaawansowaniem choroby i wieku. Pacjentów podzielono na dwie grupy – jedna z nich uczestniczyła w karaoke-terapii, a druga nie. Po trzech tygodniach naukowcy zaobserwowali znaczące zmiany w zachowaniu osób, które regularnie śpiewały. Zaobserwowano u nich przede wszystkim mniejszy niepokój i częstsze wchodzenie w interakcje społeczne z innymi pacjentami.
Eksperyment został opisany w Singapurskim Dzienniku Medycznym w 2002 roku. Od tego czasu, karaoke jest nie tylko formą zabawy, ale także niekiedy używane jest przy rehabilitacji pacjentów z zaburzeniami umysłowymi.
– Samo śpiewanie konfrontuje nas z emocjami z którymi byśmy się najprawdopodobniej nie spotkali gdyby nie treść utworu (tęsknota, nostalgia, złość, miłość) – twierdzi Bela Krynicka, absolwentka UMFC w Warszawie i dyrygentka chóralna, która prowadzi zajęcia umuzykalniające met. E. E. Gordona dla małych dzieci i niemowląt. I dodaje: Podczas śpiewania, możemy mimowolnie wyzwolić z siebie pokłady energii, siły, które czasem skrywamy lub których nie potrafimy wyrazić. To jakby odpalić ładunek wybuchowy, który jest cienkimi kabelkami połączony z innymi, mniej widocznymi małymi ładunkami.
Łukasz Sienkiewicz, pochodzi z Mazur. Ma 23 lata. Pracuje w ubezpieczeniach:
Zacząłem brać udział w zabawach karaoke w wieku 15 lat. Sporo znajomych lubiło śpiewać, więc w klubach można było robić to bez ograniczeń i bez obaw, że sąsiedzi zaczną stukać w rury (śmiech). Najtrudniejsze, było dla mnie zawsze przełamanie stresu związanego z wystąpieniem przed ludźmi.
Niby karaoke, niby wszyscy się bawią, ale jednak masz to poczucie, że stoisz na scenie i występujesz! Karaoke dało mi sporą dawkę samoświadomości. Wieczory z karaoke pozwoliły mi wytrenować umiejętność występowania publicznego. Wiesz, ludzie jak się stresują, robią np. różne dziwny miny.
Dzięki obyciu scenicznemu mam te świadomość kontrolowania tych wszystkich dziwnych stresowych reakcji… no i też nauczyłem się jak radzić sobie ze stresem mniejszym i większym. Karaoke na pewno dało mi też więcej pewności siebie. Czuje się swobodniej na randkach. Jak jesteś sam na sam z nowo poznaną osobą to wszystko co robisz, jak mówisz, jak się zachowujesz podlega surowej ocenie. A tak, jak nie będę wiedział, co powiedzieć to zawsze mogę to zaśpiewać (śmiech). Karaoke to dla mnie świetna forma rozładowania negatywnych emocji po całym tygodniu. Jak sobie kilka razy ryknę to od razu robi mi się lepiej. Działa to jak przytulanie i można robić samemu.
Fenomen karaoke
Karaoke to forma rozrywki pochodząca z Japonii, polegająca na śpiewaniu w pubie, klubie, domu itp. znanych przebojów na tle odtwarzanego z nagrania akompaniamentu instrumentalnego bez warstwy wokalnej. W dosłownym tłumaczeniu karaoke oznacza "pusta orkiestrę". Nazwa powstała z dwóch słów japońskich: karappo (pusty) i ōkesutora (orkiestra). Marcin Kawka, dj, wokalista i ojciec założyciel Kawka Music Band, twierdzi że zainteresowanie imprezami karaoke nie słabnie.
– Z każdym rokiem przybywa wielu nowych sympatyków naszych imprez. Karaoke, które prowadzę w Klubie Galeria, od lat cieszy się dużą popularnością i absolutnie nie odczuwam symptomu spadku zainteresowania osób chcących zabłysnąć swym talentem na galeryjnej scenie – mówi.
Marcin jest prawdziwym weteranem. Zaczynał jako jeden z pierwszych profesjonalnych karaoke w Polsce – Karaoke Imprez. Jak sam mówi, zna wiele osób, dla których śpiew i udział w imprezach były kluczowym aspektem do wyleczenia się z nieudanego związku bądź straty kogoś bliskiego.
– Zazwyczaj występy na naszych imprezach dodawały im wiary w siebie ujawniając przy tym głęboko skrywany wokalny talent. Karaoke działa jak narkotyk, raz spróbujesz i chcesz więcej i więcej, co jest jak najbardziej pozytywne. Po jakimś czasie prawie każdy staje się Karaoke Maniakiem – uważa Kawka.
Konrad, warszawiak, 25-latek, pracuje jako opiekun do osób chorych:
Urodziłem się z wada serca. Pierwszą operację miałem w wieku 2 miesięcy. Do 10 roku życia ok. 80 razy lądowałem w szpitalach. Przeszedłem naprawdę długie leczenie, a dodatkowo, gdy miałem 12 lat okazało się, że jestem również chory na wirusowe zapalenie wątroby typu B. Wirus spowodował u mnie marskość wątroby. Czekało mnie kolejne długie leczenie. I niby wirusa się pozbyłem jeszcze zanim skończyłem 16 lat. ale wątroba pozostała chora i dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że prędzej, czy później czeka mnie przeszczep. Wiesz, pracuje jako opiekun osób chorych – pomagam im, sprzątam, gotuje. Staram się wydobywać z tych osób uśmiech, a mi samemu w pozostaniu optymistą pomaga właśnie karaoke. Na takich imprezach bywam od ok. 10 10 lat. Pierwszy raz zaśpiewałem jednak dopiero po 4 latach! Zawsze chciałem śpiewać, w moim domu słuchało się
dobrej, ambitnej muzyki. Prababcia była śpiewaczką. Sopranistką. Niestety nikt poza nią nie śpiewał zawodowo. Mama w sumie też potrafiła nieźle śpiewać, ale nie robiła tego. Pierwszym utwór, który próbowałem zaśpiewać na karaoke pochodził z repertuaru Krzysztofa Krawczyka.
Pewien mężczyzna, powiedział mi wtedy tak: „Zrób coś dla muzyki i nie śpiewaj więcej”. Poczułem się strasznie. Pamiętam, że wyszedłem wtedy z klubu i pobiegłem do domu ile sił w nogach. Zamknąłem się wtedy w pokoju i przez dwa dni milczałem jak głaz. Słuchałem wtedy muzyki, próbowałem ja jakoś zrozumieć, chciałem się osłuchać i nauczyć śpiewać. Zawsze myślałem, że śpiewanie jest łatwe. Wystarczy tylko znać dobrze tekst i nie mieć wstydu, by wyjść na scenę, myślałem – to będzie śpiewać się samo. Ale dzięki temu nauczyłem się pokory i dystansu. Obudziłem też w sobie wrażliwość. Muzyka zupełnie zmieniła moje życie, nauczyłem się miłości. Tak, dobrze słyszysz! Miłości. Dzięki muzyce, nauczyłem się kochać, współczuć i rozumieć. To właśnie karaoke i muzyka nauczyła mnie empatii.
Piosenka jest dobra wszystko
Śpiewanie leczy i jest to fakt. Nie tylko chodzi o tzw. duszę, ale i ciało. Wzmacnia nasze zdrowie fizyczne. Podczas śpiewania, występowania na scenie, a także publicznego mówienia, które sprawia nam przyjemność, podnosi się poziom hormonów szczęścia w naszym ciele. Gdy mówimy lub śpiewamy nasze ciało i umysł przestawiają się na inny niż codzienny tryb działania. Angażujemy się w działanie wokalne całymi sobą. Mówienie i śpiewanie, które nie jest emitowaniem głosu do osoby siedzącej obok, jest ogromnym pożeraczem energii i gimnastyką dla całego ciała. Nasze mięsnie zmuszane są do określonego wysiłku. Posługiwanie się głosem to czynność, w którą zaangażowane są liczne mięśnie naszego ciała między innymi mięśnie odpowiedzialne za wyprostowaną postawę ciała, mięśnie oddechowe (wdechowe i wydechowe), mięśni krtani, mięśnie twarzy i języka.
– Dzisiaj śpiewamy w ukryciu albo w ogóle, bo boimy się oceny słuchaczy. Uczestnicy karaoke są jednak w dość bezpiecznej sytuacji: nie jest to konkurs, ani występ na koniec roku. Można się pomylić, a nawet jeśli zgubimy tonację, osoba prowadząca pomoże… To jest szansa dla każdego do pokonania leków związanych z autoprezentacją, wyrażaniem siebie i śpiewaniem. Śpiewanie jest według mnie bardzo dobrą terapią. Pomaga nam skomunikować się ze sobą. Otworzyć na to, co się w nas rodzi i wyrazić w muzyce – zaznacza Bela Krynicka.
Laura Stachowicz, pochodzi z Ostródy, menagerka:
Moją największą pasją w życiu od zawsze był śpiew i siatkówka, dlatego właśnie karaoke jest jednym z moich ulubionych sposobów spędzania czasu. Początek mojej przygody z karaoke był tak dawno, że ciężko mi sobie przypomnieć ile dokładnie (śmiech). Pierwsze wyjście na „scenę” było dla mnie dość stresujące (w sumie do dzisiaj mam tak w nowych miejscach, w których śpiewam). Miałam wtedy jakieś 11 lat i na moje nieszczęście trochę ludzi w klubie było. Co robiła jedenastolatka w klubie?
Taka tam restauracja, była z rodzicami. U nas karaoke zaczynało się zwykle od 18. I wracając do opowieści. Powiem ci, że byłam mega zestresowana, że nie spodoba im się mój głos, że coś mi nie wyjdzie, że się pomylę i setkę innych myśli jakie może mieć każdy śpiewający w głowie przed występem. Zapomniałam kompletnie, że to jest zabawa i tylko w głowie miałam „musi się udać, dasz radę”. W momencie, kiedy, zaczęłam śpiewać wszystko odeszło i poczułam ulgę, że mam to już za sobą. Śpiew jest jednak moją pasją i dzięki karaoke mogę go w pewien sposób rozwijać. Nauczyłam się przede wszystkim próbować interpretować utwory i starać się oddać emocje, które ja czuje śpiewając je. Nauczyłam się też, że jeżeli naprawdę bardzo chcę to jestem w stanie zaśpiewać wszystko (może nie do końca czysto ale jestem w stanie).
Karaoke daje mi przede wszystkim dużo radości i pewności siebie. Budujące dla mnie jest to kiedy podchodzą do mnie ludzie i chwalą mój wokal. Daje to na pewno dużego kopa pozytywnej energii i taką satysfakcję, że wiesz, że robisz coś dobrze i komuś sprawia przyjemność słuchanie ciebie.
————
Ten tekst autorstwa Grzegorza Miecznikowskiego został opublikowany pierwotnie w portalu Sukces Pisany Szminką.